wirus wirus
2410
BLOG

Co to jest PRAWACTWO i jak z nim walczyć ?

wirus wirus Polityka Obserwuj notkę 22

W obiegu internetowym krąży niezmiernie często pojęcie „lewactwo”, którego rodowód sięga lat 60. i 70., jeśli chodzi o obcojęzyczne odpowiedniki w krajach „Zachodu”, a które w krajach Europy Środkowej i Wschodniej rozpowszechniło się po 1989 roku, zwłaszcza zaś w dobie Internetu, po 2000 roku. Pojęcie to, początkowo oznaczające te grupy radykalnie lewicowe, które parały się przemocą, stopniowo zmieniało swe konotacje i zaczęło być utożsamiane z takimi ruchami jak anarchizm, antyglobalizm czy lewica kulturowa. Co więcej, popularność tego terminu w polskojęzycznej sieci, posłużyła do określenia terminem „lewactwa”, często dość umiarkowanych grup lewicowych lub negatywnie postrzeganych w polskim dyskursie publicystycznym form lewicy historycznej. Stąd młodzi ludzie, przede wszystkim o sympatiach nacjonalistycznych i skrajnie wolnorynkowych pod określenie „lewactwa” zaczęły wciągać socjaldemokrację, keynesizm, zaś z drugiej strony komunizm. Innymi słowy, epitet „lewactwo” jest bronią, którą posługują się przeciwnicy lewicy, ale nie tylko jej, albowiem broń ta często wymierzona jest w ruchy liberalne, choć nie te skoncentrowane na wolnym rynku, a raczej te, które zajmują się kwestiami kulturowo-obyczajowymi czy prawami człowieka.

Nadużywanie pojęcia „lewactwo” budzi w świadomym ideologicznie socjaliście, anarchiście, komuniście, socjaldemokracie, bardziej lewicowym liberale czy w „zielonym” złość i bezradność, albowiem ruchy te nie są w stanie zorganizować się w podobnym stopniu jak skrajna czy radykalna prawica, aby odpłacić pięknym za nadobne, rozprzestrzeniając pojęcie „prawactwo” w podobnej mierze, by czerpać z tego polityczne zyski i zdobyć popularność wśród stosunkowo dużej rzeszy ludzi.

Wobec tego, że dotychczas pojęcia „prawactwa” nie określono dostatecznie jasno, przechodzę do jego zdefiniowania. Nie jest to zadanie tak łatwe, jak się wydaje, bo i „prawactwo” jest bardzo rozdrobnione w swych kręgach, choć jednocześnie zintegrowane w swoich celach, do których należy przede wszystkim rozpowszechnienie pojęcia „lewactwa” jako zagrożenia dla społeczeństwa, rozumianego przez wiele grup prawicowych jako jednomyślnego, bezklasowego i niepodzielnego narodu. Ale to nie wszystko, co wiązać należy z pojęciem „prawactwa”. Poniżej przedstawię jego klasyczne cechy.

Pierwszą z nich jest przywiązanie głównie do trzech systemów myślenia (ideologii), będących silnie zaznaczonymi w polskim dyskursie politycznym i (jeszcze bardziej) publicystycznym. Pierwszym takim systemem jest korwinizm, będący polską recepcją (w wersji skrajnej) tez głoszonych przez amerykańską Partię Republikańską. Korwinizm proponuje najbardziej skrajną wersję kapitalizmu, skrajniejszą niż dość głównonurtowy neoliberalizm, z dodatkiem skrajnego konserwatyzmu, często w postaci odwołań do prawicowych dyktatur a la Pinochet lub do monarchizmu. Składnikami tej ideologii są również antyfeminizm, kult macho, kult agresywnej konkurencji i inne pochodne darwinizmu społecznego, często o inklinacjach rasistowskich.

Kolejnym takim „prawackim” systemem myślenia jest radykalny nacjonalizm, reprezentowany przez takie środowiska, jak ONR, NOP czy Młodzież Wszechpolska, a przede wszystkim przez środowiska agresywnych kibiców, które w Polsce czerpią niemal wyłącznie z nacjonalizmu, faszyzmu i rasizmu. Podobnie jak korwinizm, nurt ten jest silnie antyfeministyczny i reprezentuje kulturę macho. W przeciwieństwie jednak do korwinistów, nurt ten nie popiera bezmyślnej prywatyzacji, choć gdyby własność ta miała należeć w 100% do obywateli polskich, nurt ten zapewne by ją poparł. Póki co, na razie nacjonaliści są silnie antyprywatyzacyjni, choć jednocześnie silnie krytyczni wobec wszelkich przejawów ideologii socjalistycznych w historii Polski. Podobnie jak korwiniści, często widzą socjalizm tam, gdzie go nie ma (vide: Komisja Europejska, która jest ciałem silnie zbiurokratyzowanym, ale na ogół służy tym, którzy mają najsilniejszą pozycję, a więc europejskim kapitalistom). Cechą polskiego nacjonalizmu, silnie „przewiercanego” przez kibolską kulturę macho i radykalne poglądy niektórych duchownych, jest zamordystyczna homofobia i ksenofobia, która często sprowadza się do gróźb i pobić wobec przedstawicieli mniejszości seksualnych i etnicznych.

Ostatnią „prawacką” ideologią jest ideologia co radykalniejszego otoczenia czołowej partii opozycyjnej, którą jest Prawo i Sprawiedliwość. Są to głównie środowiska narodowo-katolickie związane z Radiem Maryja i jego głównymi przedstawicielami oraz zaciekli zwolennicy „Gazety Polskiej” i innych pism, które głośnie i wyraźnie stygmatyzują negatywnymi epitetami w rodzaju „lewactwo” wszelkie ruchy lewicowe, często też liberalne, do tego dołączając rządzącą liberalno-konserwatywną Platformę Obywatelską, w porównawczym kontekście europejskim przecież zdecydowanie centroprawicową.

Kończąc temat „prawackich” ideologii w Polsce, trzeba zaznaczyć również istnienie hybryd pomiędzy tymi trzema ideologiami, które mogą przybierać postać „mieszanek”. Istnieje choćby mieszanka korwinowsko-populistyczno-konserwatywna w postaci otoczenia politycznego Jarosława Gowina czy krzyżówka narodowo-katolicko-korwinowska w postaci publicystyki Stanisława Michalkiewicza.

Po omówieniu trzech podstawowych ideologii składających się na obraz polskiego „prawactwa”, przejdę teraz do jego dosyć ważnego składnika, jakim jest solidny zestaw fobii, czyli negatywnych postaw wobec szeregu zjawisk lub ruchów społecznych.  Podstawową fobią wszystkich trzech odmian polskiego „prawactwa” jest homofobia. Pomimo tego, że ruch gejów i lesbijek  jest w polskich warunkach mało znaczącą siłą, stanowić ma on jednak główne zagrożenie cywilizacyjne dla społeczeństwa jako całości, rodziny jako związku kobiety i mężczyzny, a przede wszystkim dla dzieci. Stąd szczególny nacisk tych środowisk na straszenie społeczeństwa adopcją dzieci przez pary homoseksualne.

Drugą istotną fobią polskich „prawaków” jest fobia narodowościowa, łączona często z niechęcią do danej rasy lub religii. Wyróżnić tu można pięć głównych fobii, począwszy od bardzo „tradycyjnych”, takich jak rusofobia, germanofobia i antysemityzm, po bardziej „nowoczesne”, jak islamofobia czy ukrainofobia. Cechą wielu „prawaków” jest również rasizm, w szczególności wobec czarnoskórych Afrykanów i Afroamerykanów, jak i wobec ciemniejszych pod względem karnacji przedstawicieli tej samej w stosunku do Europejczyków rasy (kaukaskiej), do której zaliczają się Romowie, Hindusi czy Arabowie (stygmatyzowanych ogólnym pojęciem „ciapaci”).

Trzecim ważnym elementem konstytuującym „prawackość” jest pochłanianie ogromnej ilości, często sprzecznych w sobie, teorii spiskowych. Według ogólnego prawackiego poglądu, komunizm i kapitalizm to … to samo, ponieważ wśród intelektualistów-komunistów i kapitalistów z finansjery nowojorskiej było równie wielu Żydów. W ramach propagandy politycznej „prawactwa” tworzone są również teorie, iż to lewica z założenia jest bardziej totalitarna niż prawica (teorie NWO) oraz że wszelkie, określane jako lewicowe, ruchy są niejako czymś sztucznym, nie mającym poparcia w społeczeństwie, finansowanym przez zagranicę czy przywoływanych już wyżej finansistów, zaś wszelkie ewentualne sukcesy partii lewicowych wynikają z „głupoty” ludu lub manipulacji.

Czwartym i ostatnim elementem „prawackości” na polskiej scenie politycznej i w publicystyce jest „monizm patriotyczny”, czyli przypisywanie sobie szlachetnych cech, składających się na prawdziwego Polaka i stuprocentowego katolika, którego celem jest obrona ojczyzny, miedzy innymi przed zdrajcami, którymi są, poza sprawującym aktualnie władzę rządem, środowiska opozycji o lewicowym rodowodzie oraz lewicowi publicyści i lewica pozaparlamentarna. Co więcej, zarzuty owej zdrady są stawiane nawet wtedy, gdy owi „lewacy” nie podjęli żadnych działań w zarzucanym przez oponentów kierunku, albo wręcz mieli takie same poglądy, jak niektóre grupy owych „prawaków” (np. postulaty antyprywatyzacyjne).

Polskie środowiska postępowe, lewicowe czy socjalistyczne są bardzo słabymi środowiskami o dużym wewnętrznym rozbiciu. W kraju powszechnie dominuje obskurna retoryka rodem z ciemnych wieków, gdzie straszy się zarówno elitami, jak i zagrożeniem ze strony tych najsłabszych (bezrobotni jako pasożyci – wg korwinowców, Romowie, „lumpy”). Deprecjonowana jest wszelka myśl humanitarna i progresywna, a pesymistyczny „realizm” i katastrofizm dominuje nad wszelkimi pozytywnymi propozycjami zmiany kursu, w jakim porusza się świat, a w szczególności Europa (bowiem Europa została tą „chorobą” najbardziej zainfekowana, inne jej symptomy to programy oszczędnościowe wdrażane na poziomie całych społeczeństw tj. programy cięć budżetowych, lub na poziomie jednostek – vide: kult odchudzania w programach rozrywkowych).

„Prawactwo” jako reakcja, rewers dominującego wciąż neoliberalnego awersu (choć w środowiskach zachodnich intelektualistów stopniowo kruszejącego), jest potężne nie tylko w Polsce. Ono przybiera na sile w całej Europie, zawsze zaś silne było w Stanach Zjednoczonych, w ten sposób będąc kolejnym importem tamtejszej skomercjalizowanej kultury. Jako odprysk, towarzyszy ono klęsce systemu neoliberalnego, tak jak przed II Wojną Światową towarzyszyło latom Wielkiego Kryzysu Gospodarczego. Dlatego trzeba się sprzeciwiać nie tylko negatywnym zjawiskom zachodzącym w głównym nurcie polityki, ale i oddolnie zwalczać formy „prawackiej” reakcji, z którymi mainstream „czyni porządek” tylko w postaci pozorujących działań.

Odnośnie działań lokalnych, „prawackość” należy zwalczać takimi środkami jak:

- prowadzenie działań zamazujących „prawackie” napisy i graffiti,

- nacisk postępowych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast (o ile tacy jeszcze są ?) na likwidację ”przymusowego” bezrobocia wśród młodych, którzy najbardziej chłoną „prawackie” tezy, zamiast asfaltowania kolejnych dróg do nikąd,

- wypisywanie postępowych i lewicowych postulatów na murach i ulicach,

- buntowanie się świadomych uczniów i studentów wobec „prawackich” tez wysuwanych przez niektórych wykładowców, nauczycieli czy duchownych,

- budowanie opozycji „wewnątrzgrupowych” wobec uczniowskich czy studenckich środowisk korwinowskich i nacjonalistycznych,

- wejście partii lewicowych ( w tym radykalnie lewicowych) do szkół i uniwersytetów, aby budować swoje zastępy członkowskie i wychowywać świadomych klasowo ludzi.

W Internecie należy natomiast rozpowszechniać termin „prawactwo”, wzajemnie wspierać się i rozmaitymi negatywnymi przykładami je dyskwalifikować, wprowadzając własne ciekawe progresywne rozwiązania do sporów internetowych oraz do debaty medialnej. Należy również pisać listy i maile (w ogromnej ilości) do nominalnie lewicowych posłów, po to, aby „prawackie” idee ukrócić również w parlamencie. Należy w nich stosować waleczny i ostrzegawczy ton. Nie można również zapomnieć o wpływaniu na własne otoczenie, w tym na znajomych i na rodzinę, pośrednio lub bezpośrednio, tak aby ich „prawackie” przekonania zniwelować lub dokonać ich całkowitej transformacji na poglądy określane ogólnie jako lewicowe. Tego zresztą w nowym 2015 roku życzę wszelkim nieokiełznanym „prawakom”.

wirus
O mnie wirus

Jestem działaczem politycznym i ideologiem. Mieszkam w województwie zachodniopomorskim. Z poglądów keynesista, postępowiec, liberalny lewicowiec, marksista i socjalista. Walczę z ukrainofobią, antysemityzmem, germanofobią i rusofobią. Bronię osób niepełnosprawnych i wielodzietnych, homoseksualistów, wolnych ptaków, jak i biednych. Uważam, że pewne osoby powinny być pozbawione głoszenia wolnego słowa, bo hydra szowinizmu, nienawiści i rasizmu wciąż się odradza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka